„Kiedy pewnego dnia przy jakiejś pracy ręcznej zacząłem myśleć o ćwiczeniu duchowym człowieka, nagle przyszły mi na myśl cztery stopnie duchowe, mianowicie czytanie (lectio), rozmyślanie (meditatio), modlitwa (oratio) i kontemplacja (contemplatio). Po tej drabinie mnisi wznoszą się z ziemi do Nieba. A choć nie wyróżnia się w niej wielu stopni, to jednak jest niewiarygodnej wielkości. Jej część najniższa opiera się na ziemi, najwyższa zaś sięga chmur i zgłębia tajemnice Niebios.”
„Czytanie, jako niby fundament, występuje pierwsze. Ono podsunąwszy temat, prowadzi nas do rozmyślania. Rozmyślanie z większą pilnością bada to, czego należy pragnąć; i jakby kopiąc, poszukuje i znajduje skarb, i ukazuje go. Ale nie mogąc samo z siebie tego osiągnąć, prowadzi nas do modlitwy. Modlitwa, wznosząc się do Boga ze wszystkich sił, wyprasza tak pożądany skarb, słodkość kontemplacji. Ta, gdy nadchodzi, wynagradza trud trzech poprzednich stopni, przez to, że poi spragnioną duszę rosą niebiańskiej słodyczy. Czytanie należy do porządku zewnętrznego, rozmyślanie do porządku wewnętrznego rozpoznania, modlitwa do porządku pragnienia, a kontemplacja przekracza wszelkie pojęcie.”
„Błogosławiony człowiek, którego duch wolny od innych zajęć pragnie stale utrzymywać się na tych czterech stopniach. Ów człowiek sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę, w której ukryty jest tak pożądany skarb, to znaczy może zatrzymać się i zobaczyć, jak słodki jest Pan. Ów człowiek, który był na pierwszym stopniu czynny, na drugim – spostrzegawczy, na trzecim – w pełni oddany, a na czwartym – uniesiony ponad samego siebie, przez kolejne kroki w górę, które zamierzył w swym sercu, wciąż w siłę wzrasta, aż ujrzy Boga nad bogami na Syjonie.”